Włodzimierz i Irena
ON
Włodzimierz1
urodził się w Moskwie. Tu do Rewolucji mieszkali jego
rodzice. Wczesne dzieciństwo musiał mieć beztroskie i szczęśliwe. Dobrze
sytuowana, wielopokoleniowa
rodzina2
oraz stała obecność matki i ojca sprzyjały rozwojowi
dziecka. Szczególny klimat domowego ogniska tworzyło harmonijne
współżycie dwóch tak różnych osobowości, jakimi byli rodzice.
Ojciec3,
człowiek niezwykle pogodny, zawsze wesoły i uśmiechnięty, pełen
optymizmu i wiary w przyszłość, potrafił tak prowadzić sprawy
familijne, by dać pod ten optymizm realne podstawy.
Matka4
natomiast miała osobowość bardziej złożoną, można by nawet rzec –
wyrafinowaną. Bardzo młoda i dobrze jak na owe czasy wykształcona,
posiadająca liczne talenty, dbała o rozwój duchowy dzieci.
Z natury romantyczka, prócz tego niepoprawna idealistka, miała na
Włodzimierza ogromny wpływ.
Można bez przesady powiedzieć, że te cechy charakteru, które
ujawniły się u niego w wieku dojrzałym, przekazane
zostały z mlekiem matki. W życiu jednak, nawet
najszczęśliwszym, zawsze pojawiają się też chwile smutne, często
tragiczne. Takimi – dla małego Włodzimierza – były z pewnością
śmierć dziadka Azariasza oraz nieuleczalna choroba i śmierć malutkiego
braciszka.
Wybuch Rewolucji zmienił wszystko.
W 1918 r. matka z dziećmi powróciła do Trok. Po pewnym czasie
dołączył do nich również ojciec. Zamieszkali w Nowej Wilejce. Szczęśliwe
i beztroskie lata moskiewskie stały się przeszłością. Cały
dobytek przepadł. Ogólnie, sytuacja w odrodzonym państwie polskim
była ciężka. Póki żył ojciec, rodzina miała zapewniony byt. Jego
przedwczesna śmierć pogorszyła znacznie sprawę. Gdy Włodzimierz ukończył
gimnazjum, stanął przed koniecznością wyboru zawodu. Zamierzał
studiować prawo. Jednak o wyborze zadecydowała
rada wuja5,
który sugerował, że w sytuacji, w jakiej znajduje się
obecnie rodzina, najrozsądniej będzie wybrać zawód wojskowego,
gwarantujący szybką
stabilizację6.
Włodzimierz ukończył
Szkołę Podchorążych Piechoty7 w Komorowie. Marzyli mu się jednak ułani. Dopiął swego.
Po przejściu przeszkolenia8 dostał się do kawalerii. Ostatni przydział to porucznik w
19 Pułku Ułanów Wołyńskich9,
stacjonującym w Ostrogu nad Horyniem. Z kolei ostatni pewny
ślad to list do narzeczonej, datowany na dzień 29 sierpnia 1939 r.,
wysłany z Ostrogu.
Co do dalszych losów Włodzimierza brak absolutnej
pewności. W początkowej fazie wojny jego pułk brał udział
w walkach nad Wisłą, niedaleko Warszawy. Tam mógł polec. Jednak
rodzina przyjęła za prawdopodobny inny ślad, prowadzący na Wołyń.
Według opowiadań jednego z ocalałych podoficerów10 oddział, w skład którego wchodził Włodzimierz, został
rozbrojony przez Ukraińców11.
Od kadry miano zażądać zdarcia oficerskich szlifów. Ci, którzy tak
postąpili, ocaleli. Włodzimierz był wśród pozostałych. Wyżej od
wolności ocenił honor.
ONA
Irena12 przyszła na świat w 1918 r.
w Wyborgu13,
gdzie jej matka, razem z pierworodnym synem, schroniła się
przed pożogą wojenną i bolszewicką rebelią. Wcześniej rodzice mieszkali
w Petersburgu.
Ojciec14 był oficerem carskiej, a potem białej armii.
Matka15 studiowała
stomatologię16.
Po jakimś czasie matka z?dziećmi, nie mogąc już powrócić do swojego –
spalonego przez Rosjan – rodzinnego gniazda na Łotwie,
przeniosła się do teściów mieszkających w Kozakiszkach,
w powiecie trockim. Później cała rodzina zamieszkała w Wilnie.
Matka Ireny pracowała tu jako dentystka, ojciec początkowo
w banku, a później jako urzędnik na kolei. Po wybudowaniu domu
rodzina Rukszto przeniosła się do Nowej Wilejki.
Prócz starszego brata Irena miała dwoje młodszego
rodzeństwa. Na atmosferę panującą w rodzinie decydujący wpływ
wywierał autorytarny charakter ojca. Pracująca zawodowo matka,
w wymiarze przekraczającym jej nadwątlone chorobą siły, nie miała
możliwości tchnąć nieco ciepła w domowe ognisko. Uwaga rodziców
skupiała się na synach, córki były ledwo tolerowane. Wydaje się, że
emocjonalnych braków nie był w stanie wyrównać niewątpliwy
materialny dostatek.
Irena ukończyła gimnazjum w Nowej Wilejce. Po
maturze wysłana została do szkoły pielęgniarek w Warszawie.
Mieszkała tu w internacie, praktykowała w Szpitalu Dzieciątka
Jezus. Wydarzenia września 1939 r. pokrzyżowały jej wszystkie plany,
zawodowe i osobiste. Powróciła do Wilna, do rodziców. Tutaj
spędziła czas wojny. W 1940 r. wyszła za mąż. Niedługo przyszły
dzieci. Po „wyzwoleniu” rodzina repatriowała się do Polski
i osiadła na Dolnym Śląsku. Irena prowadziła dom i wychowywała
potomstwo. Dożyła sędziwego wieku. W pamięci swoich bliskich
zapisała się jako osoba, która zawsze gotowa jest podporządkować
materialną sferę życia wartościom wyższym – tak, jakby chciała wyrównać
rachunek z przeszłością.
ONI
Poznali się w Nowej Wilejce. Ona,
młodziutka uczennica gimnazjum, która jeszcze nie całkiem
pożegnała się z okresem dzieciństwa. On, dojrzały już mężczyzna,
starszy o dziewięć lat oficer Wojska Polskiego. Ona spragniona
ciepła i czułego wsparcia kogoś bliskiego; on romantyk, od
dzieciństwa karmiony ideałami męstwa i rycerskości. Jakie
towarzyszyły temu okoliczności, nie wiemy. Być może pośrednią przyczyną
znajomości był ból zęba, który zawiódł go do
wojskowej dentystki17. Jeżeli tak, to mimo że ząb został wyleczony, ból naznaczył dalszy bieg wydarzeń.
Czy miłość ich wybuchła od razu, czy też zawiązana
na początku nić sympatii z czasem zamieniła się w głębokie,
dojrzałe uczucie? Tego też nie wiemy. Czasu było dość, ich znajomość
trwała ponad pięć lat. I nie był to okres stałej radości. Włodzimierza
źle widziano w domu Ireny. Bardzo ambitny, o mocno
wykształconym poczuciu własnej wartości, musiał przeżywać tam ciężkie
chwile. Czym mogła być spowodowana niechęć ojca Ireny do młodego
człowieka, starającego się o jej względy? Może dla rodziny
katolickiej Karaim był nie do przyjęcia? Może decydował tu odmienny
status materialny obojga młodych? Może wreszcie zaważyły jeszcze inne
względy?
Również ze strony własnego otoczenia,
szczególnie matki18,
Włodzimierz nie mógł oczekiwać wsparcia. Był świadom tego, że
następstwem małżeństwa z nie-Karaimką stanie się konieczność
odejścia od własnej społeczności. Z pewnością wiedział, jakim to
będzie ciosem dla jego bliskich.
Kto wie, czy sytuacja Ireny nie była jeszcze
gorsza. Zależna od rodziców, nie decydując się na zerwanie
z nimi stosunków skazana była na uległość. Musiała zaakceptować
fakt, że oświadczyny o jej rękę zostały odrzucone i poddać się
decyzji ojca wysyłającego ją na naukę do Warszawy.
Pięć lat to długi czas. Nie był usłany różami,
lecz z pewnością nie zabrakło w nim i pachnących
konwalii. Młodzi spotykali się często, snuli wspólne
marzenia. Nie wiele o tym można teraz powiedzieć, ponieważ będąc blisko
siebie nie pisali listów, nie pozostawili trwałych śladów. Jedyne
pamiątki, jakie się zachowały, to wspólne zdjęcie z jakiejś
wycieczki – oczywiście w towarzystwie młodszego rodzeństwa Ireny,
podarowana na gwiazdkę książka z dedykacją, stary patefon...
Pisać do siebie zaczęli dopiero w lecie 1939
r., gdy Włodzimierza przeniesiono na Wołyń. Przepadły listy Ireny.
Natomiast w korespondencji adresowanej do niej jest wiele troski
o ukochaną kobietę oraz ból spowodowany rozłąką. W sierpniu 1939 r.
Włodzimierz śle z Ostrogu jeszcze dwa listy. Pierwszy, pełen
ciepła i serdeczności do – przebywającej w sanatorium – matki
Ireny oraz drugi, niezwykle w swej treści dramatyczny, do jej ojca.
W tym ostatnim wypomina pasmo przykrości i upokorzeń, jakich
w ciągu pięciu lat doświadczał ze strony rodziców ukochanej,
zapewnia o stałości swych uczuć i całkowitej
bezinteresowności, wreszcie ponawia prośbę o rękę Ireny. Jakież
jest jego zdziwienie i radość, gdy po przedłużającym się
w niepewności oczekiwaniu przychodzi odpowiedź pozytywna19.
* * * * *
Ślub przewidziano na wrzesień 1939 r. Wybuch wojny
przekreśla wszystko. W pierwszych dniach września zawieszone
zostają zajęcia w warszawskiej szkole pielęgniarek, słuchaczki
zwalniane są do domów. Irena wraca do Wilna. Jedyny pociąg, którym można
wydostać się z Warszawy, zmierza na Wołyń – przynajmniej taka
jest wersja oficjalna. Irena jedzie do Równego. W drodze
doświadcza wszystkich okropności wojny: bombardowanie pociągu, zabici
ludzie i konie, pożary i zgliszcza. Oczywiście nie znajduje
już Włodzimierza. Nocuje u gospodyni, która dawała mu kwaterę,
zdaje się, że w tym samym pokoju. Tu zaskakuje ją pamiętny
17. września. Nie może wrócić do domu. Jest świadkiem
i uczestniczką tragicznych wydarzeń, jakie mają miejsce. Po pewnym
czasie udaje jej się przedostać do Wilna. Powraca do rodziny.
Po otrzymaniu wiadomości o zaginięciu
Włodzimierza Irena widzi się pierwszy i ostatni raz
z jego matką. Ma to miejsce w Wilnie. W spotkaniu
uczestniczą także dwie siostry Włodzimierza.
Po latach
Jest upalne lato 2006 r. Przez Troki
przewalają się tłumy wycieczkowiczów. Wśród nich jest turystka
z Polski. Jej pobyt na Wileńszczyźnie to podróż sentymentalna.
Tropi ślady przeszłości. Nowa Wilejka, Wilno – tam żyli jej przodkowie,
tam również ona przyszła na świat. Troki natomiast pojawiają się na
szlaku z uwagi na walory turystyczne, z tym miejscem nie wiąże
żadnych szczególnych wspomnień.
Jak wielu zwiedzających trafia również do kienesy,
po której oprowadza pan Michał Zajączkowski. Opowiadając o Karaimach
wtrąca on również uwagę o ich wojskowych tradycjach. W tym
momencie wyłaniają się z pamięci turystki fragmenty
zasłyszanych w dzieciństwie rozmów, stare – niedawno odnalezione –
listy. Rzuca zdanie, że jej matka miała przed wojną narzeczonego
Karaima, który był zawodowym oficerem, nazywał się Poziemski. –
Włodzimierz – bez chwili namysłu odpowiada oprowadzający. Turystce
w tym momencie ciarki przechodzą po plecach. Minęło blisko
siedemdziesiąt lat od tych wydarzeń, ich bohaterów nie ma już na
świecie, a tu nagle, w miejscu i czasie tak
nieoczekiwanym… Wywiązuje się rozmowa. Gospodarz kienesy zapewne
wspomina czasy, gdy przyjeżdżający na święta Włodzimierz modlił się
w tym miejscu.
Opowiada, jakie wrażenie na obserwujących go karaimskich chłopcach robił
mundur oficera ułanów i szabla. Wychodzą na zewnątrz. Pan Michał
pokazuje dom rodzinny Łobanosów, gdzie zatrzymywał się odwiedzający
matkę Włodzimierz. Turystka poddana jest kolejnym wzruszającym emocjom.
Uświadamia sobie, że jej matka, która spędzała po wojnie wakacje
w Trokach, przechodząc obok tego domu, nie była świadoma faktu, że
przez wiele lat mieszkała w nim matka byłego narzeczonego.
* * * * *
Wydarzenie, jakie miało miejsce w Trokach,
wydało nieoczekiwany plon. Składają się nań listy, fotografie, bilet
wizytowy porucznika 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, a przede wszystkim –
wspomnienia.
Listy do narzeczonej, pisane z Ostrogu i
z poligonu, wysyłane były co 5-6 dni (taki rytm nadawała zapewne
poczta: 2-3 dni w jedną stronę i tyleż z powrotem). Ostatni
datowany jest na dzień 29 sierpnia 1939 r. – pisany musiał być późnym
wieczorem, bo Włodek tłumaczy się, że jest zbyt późno by kupić atrament i
dlatego pisze ołówkiem. Jak żywy staje przed oczyma obraz –
poprzedzających wybuch wojny – dni spędzanych w małym wołyńskim
miasteczku. Dokładny opis pokoju – szafa, stół, lustro… Pogoda –
nieznośny żar lub gwałtowne ulewy. Imię klaczy i wypadek na
poligonie, gdy Elita zaczepiła o przeszkodę
i wywracając się zrzuciła Włodka, powodując jego niezłe
poturbowanie. A wszystko przepojone wielką tęsknotą za ukochaną,
bólem wywołanym rozstaniem oraz troską o jej zdrowie i los. Włodek
oczywiście wie, że do wybuchu wojny pozostały zaledwie dni albo godziny.
Spodziewa się, iż lada chwila brygada zostanie skierowana pod
Gdańsk. Dlatego w każdym liście wielokrotnie powtarzane są prośby,
by narzeczona przyjechała go odwiedzić, choćby na jeden dzień. Stale
wspomina, że strasznym ciosem byłoby dla niego wyruszyć na wojnę bez
pożegnania, i że nie dopuszcza do siebie myśli, że może polec nie
widząc jej wcześniej. Nie traci jednak nadziei i optymizmu.
Przecież wspólnie wymarzone szczęście jest już tak blisko. Pisze, że
skoro przez minione pięć lat cierpieli tak bardzo, to pewnie po to, by
dalsze życie mogło być niewymiernym szczęściem. W swojej
nieświadomości przekonuje ją również, iż w razie wybuchu wojny,
najbezpieczniej będzie na Wołyniu, z dala od niemieckiej granicy.
Niestety, na Wołyń Irena dotarła zbyt późno. Ich
trwającą osiem miesięcy rozłąkę opatrzność przedłużyła ponad wszelką
miarę. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna wydarzeń, na użytek
rodziny. Gdy jednak dokładniej wczytamy się w treść listów
pisanych przez Włodka zrozumiemy, że do spotkania tych dwojga na Wołyniu
jednak doszło. Gdzieś przed lipcem 1939 r. Irena musiała bez wiedzy
rodziców odwiedzić narzeczonego. Być może pośród konwalii zakwitła na
krótko i róża…
Pisane ręką Ireny listy przepadły. Sadzę jednak,
że o jej uczuciu świadczą niektóre fakty. Ciągnęło ją do Trok. Długo po
opisanych wydarzeniach pamięć o Włodku była w jej domu ciągle
żywa. Przez ponad sześćdziesiąt lat przechowywała pieczołowicie
wszystkie pamiątki. Gdy w 1945 r. NKWD zaczęło
interesować się jej ojcem i rodzina w pośpiechu opuszczała
Wilno, nie omieszkała zabrać ze sobą śladów przeszłości, łącznie
z darowanym przez Włodka patefonem. Ten patefon zachował się
w jej rodzinie do dzisiaj, choć pęknięta sprężyna nie pozwoli mu
już nigdy odegrać dawno przebrzmiałych melodii.
Konstanty Pilecki
Gdańsk
Autor dziękuje pani Annie Piasecznej, która
udostępniła listy i fotografie, oraz podzieliła się
wspomnieniami dotyczącymi Ireny Ruksztówny.
---
1. Włodzimierz Poziemski (1909-1939?).
2. Pozostałą część rodziny, zamieszkującej w domu przy
ul. Pawłowskiej – oprócz rodziców – stanowili: dziadkowie Azariasz
i Anna z Abkowiczów Poziemscy, starsze siostry Natalia
i Ludmiła oraz młodszy brat Konstanty. Najmłodsza siostra Irena
urodziła się już w Polsce.
3. Alfred Elifas Poziemski (1876-1930)
4. Lidia z Łobanosów Poziemska (1886-1952) – patrz: Cień z przeszłości,
Awazymyz 1(4)/2000.
5. Mowa tu o Eliaszu Jutkiewiczu, znanym w latach międzywojennych prawniku wileńskim.
6. Te same względy zadecydowały o tym, że najstarsza
z rodzeństwa, Natalia, musiała zrezygnować z marzeń
o medycynie i pójść do szkoły położnych.
7. Absolwent z roku 1934.
8. Prawdopodobnie w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu.
9. Na Wołyń został przeniesiony kilka miesięcy przed wybuchem wojny.
Wcześniej mieszkał w Nowej Wilejce, co mogłoby wskazywać na 13 Pułk
Ułanów Wileńskich.
10. Obecnie trudno jest ustalić, czy był on naocznym świadkiem tych wydarzeń, czy tylko powtarzał zasłyszane wiadomości.
11. Wydaje się, że nie ma tu sprzeczności. W pułku miały miejsce
przegrupowania. Po odejściu podstawowego składu na teren operacyjny,
w garnizonie w Ostrogu pozostał szwadron zapasowy oraz
nadwyżki mobilizacyjne. Por. Włodzimierz Poziemski (WP), który
przygotowywał się do kursu dowódców szwadronów (kurs ten miał
rozpocząć w połowie września w Centrum Wyszkolenia Kawalerii
w Grudziądzu), pozostał w garnizonie, gdzie zajmował się
szkoleniem rezerw pułku (pełnił tutaj funkcję zastępcy dowódcy, którym
był mjr Daniłło-Gąsiewicz). Na przełomie sierpnia i września obsada
garnizonu została przeniesiona z Ostrogu do Hrubieszowa
i weszła w skład Oddziału Zapasowego Wołyńskiej Brygady
Kawalerii. Gdy z O.Z. zostało wydzielone tzw. Zgrupowanie Kawalerii
ppłk Halickiego, WP znalazł się w jego składzie
i otrzymał funkcję dowódcy szwadronu.
Następnie uczestniczył we wszystkich działaniach bojowych
Zgrupowania, do natarcia na Rawę Ruską włącznie (24 września).
Prawdopodobnie był wśród żywych, gdy następnego dnia płk Hanka-Kulesza
podpisywał kapitulację przed Niemcami. W czasie składania broni
część oficerów skorzystała z wolnej ręki, jaką dał im ppłk Halicki,
i nie poszła w niewolę, lecz opuściła Zgrupowanie
z zamiarem przedarcia się na Węgry. Według wszelkiego
prawdopodobieństwa znalazł się w niej także WP.
12. Irena Ruksztówna (1918-2004)
13. W tym czasie Wyborg leżał na obszarze Finlandii.
14. Wiktor Rukszto, pochodził z Wileńszczyzny.
15. Jadwiga Rukszto, wywodziła się z osiadłego w Inflantach szwedzkiego rodu von Zigiern-Korn.
16. Jadwiga Rukszto była jedną z pierwszych kobiet, które ukończyły w Petersburgu sudia stomatologiczne.
17. Jadwiga Rukszto miała etat w wojsku, w Nowej Wilejce.
18. Ojciec w tym czasie już nie żył.
19. List do ojca Ireny datowany jest na dzień 4 sierpnia 1939 r., odpowiedź nadeszła 11 sierpnia tegoż roku.